Czasami w rodzicielstwie dochodzi się do momentu, w którym wszystkie metody zdają się zawodzić. Właśnie w takich chwilach, wielu rodzicom wydaje się, że jedynym sposobem na wyegzekwowanie od dziecka wykonania poleceń, wypełnienia obowiązków czy zachowania się w określony sposób jest zastosowanie kary lub nagrody. Jednak, one nie zawsze działają i przede wszystkim, nie oszukuje się, nie są ani dobrą, ani skuteczną metodą, nawet jeżeli daje nam chwilowe poczucie kontroli.
To dlatego rodzice stosują kary i nagrody
Bezsilność pojawiająca się w momencie, gdy dziecko nie słucha tego, co mówi do niego rodzic i nie robi tego o co było wielokrotnie proszone, bywa przytłaczająca, nawet bardzo.
I to właśnie to poczucie przytłoczenia i bezsilność popychają rodzica w kierunku stosowania kar, nagród, a czasem nawet mniejszych lub większych szantaży. Czy te metody są skuteczne? Nawet, jeżeli na pierwszy rzut oka mogłoby się tak wydawać, to w dłuższej perspektywie nie tylko nie przynoszą pożądanych efektów, ale też niekorzystnie wpływają na motywację dziecka.
Skuteczne, ale na chwilę
Pieczątki, buźki czy naklejki, choć kolorowe i tak lubiane przez dzieci, wcale nie są skutecznym sposobem na motywację. Dlaczego? Jedną z najczęstszych przyczyn jest to, że brak motywacji, o którą tak usilnie walczą rodzice stosując te wszystkie nagrody, nie jest przyczyną tego, że dziecko nie chce słuchać tego co mówi rodzic, nie reaguje na prośby czy tego, że jego zachowania bywają trudne.
Po drugie, jeżeli dziecko mimo obiecanych nagród nie zrobi tego, o co jest proszone, a zatem nie dostanie nagrody lub nawet otrzyma karę, działania te przyniosą skutek odwrotny od zamierzonego, bo zamiast sprawić, że motywacja dziecka wzrośnie, dochodzi do tego, że spada jego samoocena, pojawiają się frustracje, jeszcze większa niechęć do wykonywania danych czynności i kolejne trudne zachowania. I tak błędy koło się zamyka.
Nagradzanie naklejką, kolejnym odcinkiem ulubionej bajki dziecka czy też narysowanej uśmiechniętej buźki na tablicy motywacyjnej, może i czasem sprawi, że dziecko wykona prośbę rodzica, ale zrobi to tylko po to, by uzyskać nagrodę lub ewentualnie unikać kary, jeżeli i te są stosowane. To buduje jego motywację, ale tę zewnętrzną, która sprawia, że dziecko robi coś tylko po to, by uzyskać nagrodę, a nie dla siebie, nie z ciekawości czy chęci pomocy, ale tylko po to, by zyskać pochwałę, naklejkę czy jakiś innych przywilej. Wiele osób nie widzi w tym nic złego, bo przecież to o co poproszono dziecko zostało wykonane, więc wydaje im się, że można zamknąć temat, ale taki sposób postępowania i wzmacnianie w dziecku motywacji zewnętrznej, przekłada się póżniej na jego motywację w dorosłym życiu. A w nim jak wiadomo nikt nie przykleja naklejek, ani nie klepie po główce na każdym kroku. Motywacja zewnętrzna, karmiona w dzieciństwie systemami kar i nagród, prowadzi do tego, że w dorosłym życiu dziecko będzie mieć spore trudności ze zrobieniem czegoś z poczucia, że po prostu chce to zrobić, bez oczekiwania jakiejkolwiek nagrody. Nie będzie podejmować działań dlatego, że coś jest ważne lub ciekawe, tylko po to, by zostać za to docenionym i nagrodzonym.
Jak nie nagrody i kary, to co?
Zamiast na kary, zdecydowanie lepiej postawić na konsekwencje. A zamiast nagród w postaci naklejek, możliwości obejrzenia dodatkowego odcinka bajki czy kolejnego cukierka, które w klasycznym rozumieniu, dziecko otrzymuje w momencie gdy wykona jakąś czynność lepiej postawić na konkretny plan działania.
Stosowanie klasycznych nagród na dłuższą metę, może osłabić chęć dziecka to podejmowania jakiegokolwiek wysiłku bez wizji, że jeżeli to zrobi, dostanie nagrodę. Natomiast, dzięki stosowaniu zasady i komunikatu „najpierw …, potem…” dziecko nie otrzymuje nagrody, ale informację o kolejności działań. Np. „najpierw posprzątamy pokój, a później pooglądamy bajkę”. Różnica jednak polega na tym, że w ten sposób dziecko otrzymuje informację, że najpierw musimy wykonać obowiązki, a później można odpocząć, zrobić coś przyjemnego. Ważne jednak, żeby ta bajka z komunikatu nie była dodtaiwym odcinkiem, ale po prostu była wpisana w plan dnia. Ta zasada często sprawdza się w dorosłym życiu, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy – najpierw wykonujemy obowiązki, a później mamy czas na przyjemności i chwilę dla siebie. Niewielu dorosłych będzie działało w ten sposób, że będzie nagradzać się za pościelenie łóżka, wstawienie prania czy wykonanie innych obowiązków, np. zjedzeniem batonika, więc nie warto uczyć tego dzieci. Relaks po wykonaniu obowiązków czy oddanie się małej przyjemności to żadna nagroda, ale kolej rzeczy i naturalny porządek dnia.
Dzięki stosowaniu komunikatu „najpierw… potem…”dziecko wie, że najpierw czekają na niego obowiązki, a pózniej przyjemności. Takie podejście uczy dziecko odpowiedzialności i rozwoju zdrowej motywacji, a nie tylko uzależnionej o tego „co dostanę w zamian”, pozwalającej uniknąć presji wywoływanej przez oczekiwanie na nagrodę.
Stosując tę zasadę trzeba pamiętać o tym, by za każdym razem dostosować komunikat do wieku dziecka. Im mniejsze dziecko, tym te komunikaty musza być prostsze. Ważne te, by zachować spójność i stosować tę zasadę regularniej. Nie tylko wtedy, kiedy chcemy coś wyegzekwować. To da dziecku większe poczucie kontroli i bezpieczeństwa, a także sprawi, że będzie wiedziało czego może się spodziewać. Trzeba też pamiętać o tym, że to komunikat, nie negocjacje. Dzięki temu dziecko zrozumie, że to naturalna kolejność działań, podobnie jak w przypadku naszych obowiązków, najpierw one, a później przyjemności.